Życie Beatriz zmieniło się, gdy jej ojciec został stracony, a rodzina popadła w niełaskę. Gdy dziewczyna otrzymuje szansę na zmianę swojego życia, postanawia przyjąć propozycję małżeństwa od starszego wdowca. Rodolfo wraz z nową małżonką wracają do zaniedbanej hacjendy. Beatriz pragnie odnaleźć tam spokój, lecz niepokojące sytuacje wywołują w niej strach przed jutrem. Kobieta postanawia poszukać pomocy i odkryć tajemnice tego miejsca...
Isabel Canas zdobyła uznanie na arenie międzynarodowej za sprawą mrocznych i klimatycznych opowieści. Z niemałym zainteresowaniem sięgnęłam po Hacjendę, która obiecywała dynamiczne zwroty akcji, niezliczone tajemnice i skrywane w murach domu niebezpieczeństwo. Czy warto zapoznać się z losami Beatriz, która postanowiła stawić czoło przeszłości tytułowej posiadłości?
Isabel Canas posługuje się lirycznym stylem, który w opisowy sposób nakreślił losy bohaterów. Autorka wykorzystała dwie perspektywy, dlatego czytelnicy mogą przygotować się na liczne refleksje Beatriz oraz Andresa. Mroczny klimat i niepokojące wydarzenia nie zdołały mnie jednak zauroczyć - brak wyraźnego nakreślenia strasznych sytuacji i ogromna ilość pomysłów ostatecznie wywołały chaos w tej historii. Zakończenie także wydawało się potraktowane po macoszemu.
Hacjenda to powieść, która próbowała wykorzystać mroczne elementy typowe dla gatunku i jednocześnie nakreślić pewne historyczne wydarzenia. Niestety, niekoniecznie się to udało, gdyż czułam się znużona i zagubiona w chaotycznej narracji fabularnej. Początkowo byłam ciekawa meksykańskich elementów, które autorka próbowała wpleść do historii, lecz nie oceniłam pozytywnie całokształtu tej historii.
Bohaterowie okazali się dość schematycznie potraktowani. Zabrakło nacisku na wyraźniejsze przedstawienie ich osobowości, które ostatecznie nie zostały wykorzystane w pełni. Isabel Canas nakreśliła nieciekawe i jednowymiarowe charaktery - Beatriz zachowywała się infantylnie i w naiwny sposób podchodziła do wielu ważnych kwestii. Relacje międzyludzkie także negatywnie wpłynęły na odbiór osobowości i refleksji postaci.
Hacjenda okazała się historią z niewykorzystanym potencjałem. Isabel Canas podążyła ścieżką utartych schematów i nieciekawych zwrotów akcji, co ostatecznie stworzyło pozbawioną klimatu opowieść. Szkoda, gdyż początkowo byłam podekscytowana wizją mrocznej przeszłości rodu Solorzano. Czytelnicy poszukujący pełnej niepokoju lektury mogą spróbować szczęścia z perypetiami Beatriz. Jak zakończy się jej pobyt w tytułowej hacjendzie?
Ocena: 4/10
Hacjendę otrzymałam od Wydawnictwa Mova. Bardzo dziękuję!
-współpraca reklamowa-
0 Komentarze