Wschód słońca w dniu dożynek | Suzanne Collins

Drugie Ćwierćwiecze Poskromienia czas zacząć!


Dzień dożynek budzi grozę w mieszkańcach każdego Dystryktu. Perspektywa udziału w drugim Ćwierćwieczu Poskromienia jest wyrokiem śmierci. Haymitch nie obawia się jednak losowania - myśli zaprząta mu ukochana dziewczyna oraz obowiązki rodzinne. Gdy niespodziewanie staje się trybutem, jego marzenia runęły niczym domek z kart. Chłopak wyrusza do Kapitolu, gdzie będzie zmuszony walczyć o przetrwanie. Towarzysze z Dystryktu Dwunastego oraz inni młodzi uczestnicy postanawiają zmienić zasady gry...

Wschód słońca w dniu dożynek to najbardziej wyczekiwana premiera tego roku. Nikogo nie zdziwi fakt, iż powieści Suzanne Collins cieszą się ogromną popularnością. Ja także nie potrafiłam doczekać się historii Haymitcha, która obiecywała jeszcze większą dawkę cierpienia oraz tragicznych wydarzeń. Drugie Ćwierćwiecze Poskromienia ma być świętem Kapitolu. Czy Haymitch zdoła pokrzyżować plany prezydenta Snowa?

Suzanne Collins posługuje się prostym stylem, który okazał się pozbawiony niepotrzebnych szczegółów. Przyznam szczerze, iż z niepokojem śledziłam kolejne wydarzenia rozgrywające się na kartach utworu - autorka świetnie poradziła sobie z wykorzystaniem mrocznego klimatu i przerażających sytuacji. Początkowo czułam ogromną ekscytację, gdyż nie potrafiłam doczekać się zwrotów akcji i fabularnych niespodzianek. Niestety, zakończenie wywołało niemały zawód - pospiesznie nakreślone ostatnie rozdziały historii Haymitcha pozostawiły niedosyt i wrażenie braku odpowiedniego domknięcia jego losów.

Wschód słońca w dniu dożynek zapowiadał się fenomenalnie i momentami autorka potrafiła zaskoczyć czy wzruszyć wydarzeniami ukazywanymi na kartach utworu. Niestety, Suzanne Collins wpadła jednak w pułapkę schematycznych motywów i tuzinkowych rozwiązań - pewne aspekty zostały potraktowane po macoszemu, a rozdziały opisujące walki na arenie wydawały się niedopracowane. Bardzo doceniłam niektóre elementy dotyczące relacji międzyludzkich, intryg w Kapitolu czy walki o władzę. Czytelnicy z pewnością dostrzegą refleksje autorki oraz ciekawe spostrzeżenia, które łudząco będą przypominać współczesne czasy.

Bohaterowie okazali się niezwykle intrygujący, choć autorka potraktowała niektóre postaci po macoszemu. Osobowość Haymitcha nie zaskoczyła mnie pozytywnie - autorka nakreśliła dość sprzeczny obraz za sprawą jego przemyśleń czy zachowania. Miałam wrażenie, iż cechy ukazane w tej powieści nie pasują do bohatera, którego czytelnicy mogli poznać w trylogii. Autorka przedstawiła dość powierzchownie Lenore Dove - zabrakło większego nacisku na uwypuklenie jej sylwetki w tej opowieści. Bardzo pozytywnie odebrałam jednak poboczne postaci - uwielbiam trybutów, z którymi Haymitch nawiązał nić porozumienia.

Wschód słońca w dniu dożynek to niezwykle potrzebny rozdział w uniwersum Igrzysk śmierci, lecz pozostawił mieszane odczucia. Suzanne Collins podeszła do perypetii Haymitcha w schematyczny sposób. Fani uniwersum oraz czytelnicy poszukujący wciągającej i pełnej emocji lektury powinni śmiało zapoznać się z kolejną odsłoną brutalnych rozgrywek Kapitolu. Czy jesteście gotowi dołączyć do Haymitcha oraz innych trybutów, aby sprzeciwić się brutalności Panem? Niech los zawsze Wam sprzyja!

Ocena: 6/10

Wschód słońca w dniu dożynek otrzymałam od Wydawnictwa MustRead. Bardzo dziękuję!
-współpraca reklamowa-


Prześlij komentarz

0 Komentarze