PREMIERA 25 PAŹDZIERNIKA!
Vancouver, lata 90 XX wieku.
Marie Jiang, młoda dziewczynka pochodząca z rodziny chińskich emigrantów mieszka wraz z matką w Kanadzie. Pewnego dnia do ich drzwi puka Ai-Ming, która uciekła z Chin po masakrze na placu Tiananmen. Dziewczyna ujawnia prawdziwą historię jej rodziny, która łączy się z losem ojca małej Marie Jiang...
Nie mówcie, że nie mamy niczego to powieść, o której było bardzo głośno. Madeleine Thien opisuje w niej wydarzenia, które wstrząsnęły stosunkowo niedawno całym światem. Byłam bardzo ciekawa jaką historię ukaże mi ta autorka i dlaczego zdobyła ona tak duży rozgłos. Pełna podekscytowania, zaczęłam lekturę...
Madeleine Thien ma specyficzny język i powieść czyta się powoli. Nie zawsze wszystko jest podane czytelnikowi na tacy. Książka poprowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony przyglądamy się życiu Marie Jiang, a z drugiej otrzymujemy ekscytującą niczym baśń historię o przeszłości rodziny Ai-Ming i wydarzeniach, które miały w tamtych czasach miejsce. Myślę jednak, iż po około stu stronach akcja staje się coraz bardziej dynamiczna. Warto również przed lekturą dowiedzieć się trochę więcej o historii Chin - czytelnikowi będzie zdecydowanie łatwiej wciągnąć się tę powieść.
Madeleine Thien opisuje przejmującą historię. Zostaje stworzona Komunistyczna Partia Chin, a do władzy dochodzi Mao Zedong, który wprowadza szereg zmian w kraju. Rozpoczyna się proces kolektywizacji, reform i kampanii. Skutki tych podjętych decyzji mają wpływ na życie bohaterów utworu, którzy już od pierwszych rozdziałów muszą zmienić swój styl życia. Z czasem dochodzi jednak do protestów na placu Tiananmen w 1989 roku, które nie kończą się dla wszystkich dobrze. Autorka opisuje sytuację Chin w XX wieku z nieprawdopodobną wyrazistością, a ta szczegółowość pozwala czytelnikowi przenieść się na miejsce zdarzeń i zrozumieć tragedię wielu rodzin.
Wielka Matka Nóż jest najstarszą postacią, która od samego początku przyglądała się sytuacji w Chinach i dostrzegała krzywdę ludzką po wprowadzeniu wielu reform. Do pokrzywdzonych należała chociażby rodzina jej siostry. Drugim bohaterem reprezentującym drugie pokolenie jest Wróbel, syn Wielkiej Matki Nóż, w którego głowie rozbrzmiewają jedynie utwory Beethovena, Bacha czy Szostakowicza. O najnowszych wydarzeniach opowiada jednak Ai-Ming, która zbiegła z Chin do Ameryki, w poszukiwaniu schronienia. To ona po wielu latach wyzna prawdę Marie. Nie brak jednak innych równie ważnych postaci: jest utalentowana skrzypaczka uwielbiająca ćwiczyć w sali 103 czy ojciec Marie, którego historia splecie się z losem rodziny Wróbla.
Nie mówcie, że nie mamy niczego przeszywa na wskroś. Powieść jest niczym orkiestra, rozwijająca przejmujące crescendo melodii, która nagle urywa się i uwalnia przerażającą ciszę. Madeleine Thien wykorzystuje i wplata muzykę do historii o komunistycznych Chinach, złotej klatce dla wielu ludzi. Jestem niezwykle zadowolona z tej lektury i myślę, że każdy powinien spróbować szczęścia z tym utworem. Będzie to trzyczęściowy koncert, którego ostatnie dźwięki będą rozbrzmiewać w Waszych sercach jeszcze przez bardzo długi czas po lekturze...
Ocena: 9/10
Nie mówcie, że nie mamy niczego otrzymałam przedpremierowo od Wydawnictwa Literackie. Bardzo dziękuję!
0 Komentarze