Hi, Lana.
Nie raz przekonałam się na własnej skórze, że gust mam strasznie wybredny. Moich ulubionych piosenek potrafię słuchać godzinami, gdy inne zostają odrzucane. Piosenki Lany Del Rey również z początku mi nie przypadły do gustu. Jednak pewnego listopadowego dnia nie miałam humoru - każdy ma zły dzień, prawda? W radiu puszczali wtedy jakieś taneczne hity, które męczyły mnie swoimi dźwiękami. Gdy nagle, do moich uszu doleciały pierwsze melancholijne nuty utworu Video Games.
O albumie tejże młodej wokalistki słyszałam już nie raz - Lana Del Rey miała potężny rozgłos w sieci, a wielu internautów chciało przesłuchać piosenki artystki. Nie zdziwiłam się paroma negatywnymi recenzjami, które twierdziły, iż piosenki muzyczki były przereklamowane i nudne. Powiem Wam szczerze, że po części tak jest - spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Lany Del Rey nie da się tak po prostu porównać do Rihanny czy Britney Spears - to dwa odmienne światy. Gdyby jednak stoczyć wojnę, Elizabeth Grant, która przywdziała sobie pseudonim artystyczny, natychmiastowo by wygrała.
W albumie Born To Die znajdziecie dwanaście piosenek, które po dokładnym przesłuchaniu, dają potężną dawkę melancholii i milion spraw, o których musicie pomyśleć.
Na początek, Lana Del Rey ukazuje nam jej najlepsze wykony - Born to Die, Blue Jeans oraz Video Games. Leniwa melodia i rozmarzony głos piosenkarki dają naprawdę zachwycający efekt. Z tej trójki najbardziej spodobało mi się Born To Die - smyczki tam grające i niski głos wokalistki naprawdę zasługują na pochwałę!
Summertime Sadness to jeden z moich ulubionych utworów. Piosenka zdecydowanie warta uwagi!
Najlepsze utwory całego albumu to Dark Paradise, Summertime Sadness oraz National Anthem. Towarzyszące tam instrumenty tworzyły magiczną sieć, w którą łatwo można było wpaść. I to się właśnie ze mną stało.
Wiele osób zdążyło skrytykować wokalistkę dosyć porządnie - poczynając od jej wyglądu i kończąc na piosenkach. Szczerze mówiąc, muzyka Elizabeth Grant jest inna niż pozostałe. Niby zalicza się do gatunku muzyki popularnej, ale z drugiej strony jest to rock alternatywny. Artystka nie stworzyła jak reszta wykonawców banalnych piosenek, a coś wartego uwagi.
Hipnotyzujący głos artystki porwie Was w magiczną podróż przez całą płytę.
Zdaję sobie z tego sprawę, że Lana Del Rey może nie przypaść każdemu do gustu. Każda piosenka może wydawać się podobna do następnej, chociażby niskimi czy wysokimi dźwiękami fortepianu lub instrumentów strunowych, jednak według mnie wszystkie są zróżnicowane i posiadają własne historie.
Lana Del Rey to wokalistka jakich mało - zaskoczyła mnie swoimi utworami i oryginalnością. Warto posłuchać jej piosenek - chociażby po to, aby na chwilę pomyśleć. Jednak, jeśli myślicie, że Lana Del Rey to kolejna cukierkowa dziewczynka, to przekonajcie się, że tak nie jest.
Ocena: 8/10
12 Komentarze
Uwielbiam jej piosenki :) Poza tymi, które wymieniłaś mogę bez przerwy słuchać "Young and Beautiful", "This is what makes us girl", "Without You" i przede wszystkim "Diet Mountain Dew" :) Mogłabym jeszcze tak wymieniać i wymieniać, ale nie mam pojęcia co jest z jakiego albumu :):D
OdpowiedzUsuńMoja ukochana Lana Del Rey! Dawno jej nie słuchałam, czas sobie przypomnieć te nuty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Shelf of Books :)
Uwielbiam piosenki Lany :) Chciałabym kiedyś pójść na jej koncert!
OdpowiedzUsuńBorn to die - bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za piosenkami Lany. Nie mój gust :)
OdpowiedzUsuńOceniłabym tą płyte 10/10, ponieważ jestem wielką fanką Lany Del Ray. Jej piosenki zabierają mnie w nieznany dla mnie świat, którego pewnie nigdy nie poznam. Cudowna. Po prostu ją kocham jako artystkę. Jest dla mnie inspiracją, idolką i osobą, która chciałabym byc. Wielki szacunek dla tej dziewczyny.
OdpowiedzUsuńLubię Lanę, choć nie należy do moich ulubionych piosenkarek :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale ja nie lubię Lany, mi to po prostu nie gra w głowie
OdpowiedzUsuńMatko, jaka ja jestem w muzyce zacofana! W ogóle Lany nie znam, nie słyszałam o niej, ani tym bardziej żadnej z jej piosenek... aż do teraz :D
OdpowiedzUsuńU mnie to jest tak dziwnie trochę z Laną, bo:
OdpowiedzUsuń- na początku baaaardzo ją lubiłam
- potem nie mogłam jej znieść
- znowu lubiłam
- a teraz jestem na etapie " nie cierpiÄ™ jej!!!"
Może się jeszcze zmieni, kto wie?
Kiedy potrzebuję melancholijnego wieczoru to sięgam po Birdy lub stare, polskie zespoły bluesowe :)
Słyszałaś "Ultraviolence"? Jest, moim zdaniem, lepsze od "Born to Die"
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
A według mnie Born to die o wiele lepsze od Ultraviolence:)
OdpowiedzUsuńzaczytana-m.blogspot.com