"A w takich czasach jak teraz trzeba nieustannie pamiętać o tym, że nie można ufać właściwie nikomu."
Pierwszy tom Trylogii Czasu zapamiętałam jako wspaniałą wędrówkę przez magiczny świat, stworzony po to, aby czarować.
Co myślę o tej części? Czy Pani Gier utrzymała przyjemną atmosferę? Co się stanie z miłością?
Tego się zaraz dowiecie...
"Może był sadystą i potrafił się uśmiechać dopiero wtedy, gdy porządnie mi dowalił?"
Gwendolyn ma magiczne zdolności - potrafi rozmawiać z duchami i demonami, lecz oduczyła się tego, ponieważ uważano ją za wariatkę.
Jednak to nie wszystko - odziedziczyła gen podróży w czasie i została rubinem, który zamyka cały krąg. Próbuje odkryć wiele tajemnic na własną rękę, a dodatkowo zakochuje się w przystojnym Gideonie, który coraz bardziej ufa bardzo niebezpiecznemu hrabiemu de Saint Germain.
Lucy i Paul'a zaczynają uznawać za przestępców.
A pod koniec książki wybucha wielka akcja i tempo szybko biegnie do mety powieści. Co z tego wyniknie?
"- To jest niestety niezaprzeczalna prawda, że zdrowy rozsądek cierpi tam, gdzie do gry wkracza miłość."
Książka ta jak zwykle mnie oczarowała. Po prostu. Kocham całą Trylogię Czasu i nic na to nie poradzę. Książka miała swoją atmosferę, Pani Gier spisała się na medal. Akcja była, miłosne rozterki były, magiczna aura... Wszystko na liście zaznaczam tikiem. :)
Książkę czyta się szybko, przyjemnie i wystarczy jeden dzień, aby dokończyć lekturę.
Więc nic wam nie zdradzając (prawie xD) zabierzcie się do lektury, bo ta książka to fenomen! :P
Polecam!
Ocena: 7/10