Beth płaci za swoje decyzje wysoką cenę. Kobieta po siedmiu latach małżeństwa ostatecznie się rozwodzi, lecz negocjacje przeciągają się w nieskończoność. Gdy nadchodzi dla niej szansa na awans i spełnienie własnych marzeń, postanawia zrobić wszystko, aby jej się to udało. Beth musi napisać artykuł o pick-up artists, który obnaży ich sposób działania i metody podrywania, a następnie wykorzystywania kobiet. Na jej drodze pojawia się Matthew Hansen, psycholog i twórca audycji LOVE Line. Współpraca między nimi okaże się być jednak czymś więcej niż tylko zwykłą znajomością. Czy Beth nie zapłaci za nią najwyższej ceny?
Pamiętam czasy, gdy o Ostatniej spowiedzi było głośno - trylogia Niny Reichter sprawiła, że serca wielu czytelników zamarły i zaczęły bić na nowo. Gdy jednak ogłoszono premierę Love Line, pierwszego tomu kolejnego cyklu autorki, cicho mnie ona ominęła. Postanowiłam nadrobić zaległości i sięgnąć po następną historię z wątkiem miłosnym i sprawdzić, czy Nina Reichter zdołała ponownie mnie rozkochać w swoich utworach.
Nina Reichter ponownie oczarowuje stylem zastosowanym w powieści. Czytelnicy będą rozkoszować się bogatymi w szczegóły opisami, ale także trafnymi dialogami bohaterów. Jedyne, co było zupełnie niepotrzebne, to próba stworzenia luźnej atmosfery - w rozdziałach momentami pojawiają się rozmowy, które odbierają urok tej historii i nie sposób przewrócić podczas ich lektury oczami. W utworze panuje narracja trzecioosobowa, lecz Nina Reichter sprawiła, iż czytelnik obserwuje losy Beth i Matthew z dwóch odmiennych perspektyw, dzięki czemu można się więcej o tych postaciach dowiedzieć. Akcja utworu jest straszliwie wolna i dopiero zakończenie pozostawia czytelnika z nierozwiązaną sytuacją - od razu pragnie się sięgnąć po kolejny tom.
Niestety, fabuła Love Line pozostawia wiele do życzenia. Autorka bardzo powoli rozwijała sytuacje między bohaterami, na czym strasznie ucierpiała akcja powieści. Relacja między Beth a Mattem pozbawiona jest napięcia i potrafi znużyć czytelnika. Nina Reichter rzuca bohaterom kłody pod nogi, choć oni sami komplikują sobie niepotrzebnie życie - postaci Love Line uwielbiają ukrywać prawdę i kłamać na każdym kroku.
Pamiętam czasy, gdy o Ostatniej spowiedzi było głośno - trylogia Niny Reichter sprawiła, że serca wielu czytelników zamarły i zaczęły bić na nowo. Gdy jednak ogłoszono premierę Love Line, pierwszego tomu kolejnego cyklu autorki, cicho mnie ona ominęła. Postanowiłam nadrobić zaległości i sięgnąć po następną historię z wątkiem miłosnym i sprawdzić, czy Nina Reichter zdołała ponownie mnie rozkochać w swoich utworach.
Nina Reichter ponownie oczarowuje stylem zastosowanym w powieści. Czytelnicy będą rozkoszować się bogatymi w szczegóły opisami, ale także trafnymi dialogami bohaterów. Jedyne, co było zupełnie niepotrzebne, to próba stworzenia luźnej atmosfery - w rozdziałach momentami pojawiają się rozmowy, które odbierają urok tej historii i nie sposób przewrócić podczas ich lektury oczami. W utworze panuje narracja trzecioosobowa, lecz Nina Reichter sprawiła, iż czytelnik obserwuje losy Beth i Matthew z dwóch odmiennych perspektyw, dzięki czemu można się więcej o tych postaciach dowiedzieć. Akcja utworu jest straszliwie wolna i dopiero zakończenie pozostawia czytelnika z nierozwiązaną sytuacją - od razu pragnie się sięgnąć po kolejny tom.
Niestety, fabuła Love Line pozostawia wiele do życzenia. Autorka bardzo powoli rozwijała sytuacje między bohaterami, na czym strasznie ucierpiała akcja powieści. Relacja między Beth a Mattem pozbawiona jest napięcia i potrafi znużyć czytelnika. Nina Reichter rzuca bohaterom kłody pod nogi, choć oni sami komplikują sobie niepotrzebnie życie - postaci Love Line uwielbiają ukrywać prawdę i kłamać na każdym kroku.
Nie zdołałam zapałać sympatią do żadnego z bohaterów. Beth początkowo sprawiała wrażenie dojrzałej i poważnej kobiety, która wie, czego pragnie i wytrwale do tego dąży. Niestety, po kilku rozdziałach szybko się okazało, iż bohaterka jest naiwna i daje się wykorzystywać na każdym kroku. Z drugiej strony autorka przedstawiła czytelnikom Matthew - perfekcyjny przykład manipulanta i samolubnego mężczyzny, który nie dba o uczucia innych. Szkoda, że podczas tworzenia postaci Nina Reichter postawiła na negatywne cechy ich osobowości, gdyż mieli oni szansę wielokrotnie pokazać się też z dobrej strony.
Love Line to powieść zupełnie inna od Ostatniej spowiedzi - pokazuje ona różne oblicza miłości, ale także skutki podejmowanych przez człowieka decyzji. Historii Beth i Matta nie zapadnie Wam na długo w pamięć, lecz można się niezwykle dobrze bawić obserwując losy dwójki bohaterów. Jaką przyszłość wybiorą? Po takim zakończeniu nie można zrobić nic innego jak sięgnąć po kontynuację!
Ocena: 5/10
Love Line otrzymałam od Wydawnictwa Novae Res. Bardzo dziękuję!
0 Komentarze