Miasteczko Riverdale staje się niebezpiecznym miejscem dla jego mieszkańców. Po ulicach zaczyna grasować morderca, Black Hood, który pragnie wymierzyć ''sprawiedliwą'' karę wszystkim winnym. Betty Cooper zaczyna szukać informacji o przestępcy, a do jej domu trafia niespodziewany gość. Archie pragnie chronić tatę, ale jednocześnie zbliża się coraz bardziej do członków rodziny Lodge'ów. Veronica zaznajamia się z interesami rodzinnymi, które nie okazują się być tak legalne na jakie wyglądają. Jughead dołącza do Serpents - nie każdy ma tam jednak dobre zamiary. Czwórka przyjaciół będzie musiała odszukać Black Hooda zanim będzie za późno...
Pierwszy sezon Riverdale mile mnie zaskoczył, dlatego spodziewałam się, że drugi sezon utrzyma wysoko postawioną poprzeczkę. Wątek związany z Black Hoodem miał wnieść powiew świeżości i dostarczyć bohaterom wielu zmartwień. Niestety, szybko okazało się, że druga seria nie była warta mojego czasu...
Drugi sezon ma 22 odcinki. Być może to jest powodem, dlaczego jest on słabszy - wątki dłużyły się w nieskończoność. Niektóre epizody były dobre, choć można je zliczyć na palcach jednej ręki. Wiele było żenujących (chociażby odcinek 18, który musicalowymi wstawkami wołał o pomstę do nieba) lub po prostu nudnych ze względu na znikomą ilość akcji. Z pewnością twórcy pogubili się w wątkach, gdyż wiele z nich zostało porzuconych, a niektóre były ciągnięte przez cały sezon bez żadnych emocji.
Wątek z Black Hoodem okazał się być ostatecznie przewidywalny, a twórcy zdecydowanie więcej czasu poświęcili miłosnym problemom bohaterów. W drugim sezonie postacie romansowały bardzo otwarcie, choć nie jest to ogromną zaletą produkcji. Postać Hirama Lodge'a namieszała w historii bohaterów, choć po paru odcinkach straszliwie znudziła. Finał drugiej serii zawiódł mnie i nie zachęcił do poznania dalszych losów bohaterów z Riverdale.
Gra aktorska wypadła blado w porównaniu do pierwszej serii, a postacie nie były interesujące. Madelaine Petsch, która wcieliła się w Cheryl Blossom była warta uwagi, a Jughead Jones grany przez Cole'a Sprousa również nie zawiódł, choć był bardziej irytujący niż poprzednio. Postać Betty Cooper (Lili Reinhart) była niczym karykatura słabej jakości, Archie Andrews (K. J. Apa) doprowadzał do szaleństwa brakiem inteligencji, a Veronica Lodge (Camila Mendes) nie zachwyciła dwulicowością i wiecznymi oskarżeniami skierowanymi do wszystkich jej najbliższych.
Riverdale rzeczywiście przekształciło się w #riverfail jak nazywają serial niektórzy widzowie. O ile pierwszy sezon zdołał zaskoczyć pozytywnie wieloma wątkami, tak druga seria znużyła i zdecydowanie zniechęciła do dalszej przygody z produkcją. Jak zawsze dam drugą szansę i sprawdzę, czy twórcy odwrócą los serialu i skierują go na właściwe tory w trzecim sezonie, który ma mieć premierę w najbliższych miesiącach. Chyba nie może być już tak tragicznie jak było teraz, prawda?
Ocena: 2/10
Drugi sezon ma 22 odcinki. Być może to jest powodem, dlaczego jest on słabszy - wątki dłużyły się w nieskończoność. Niektóre epizody były dobre, choć można je zliczyć na palcach jednej ręki. Wiele było żenujących (chociażby odcinek 18, który musicalowymi wstawkami wołał o pomstę do nieba) lub po prostu nudnych ze względu na znikomą ilość akcji. Z pewnością twórcy pogubili się w wątkach, gdyż wiele z nich zostało porzuconych, a niektóre były ciągnięte przez cały sezon bez żadnych emocji.
Wątek z Black Hoodem okazał się być ostatecznie przewidywalny, a twórcy zdecydowanie więcej czasu poświęcili miłosnym problemom bohaterów. W drugim sezonie postacie romansowały bardzo otwarcie, choć nie jest to ogromną zaletą produkcji. Postać Hirama Lodge'a namieszała w historii bohaterów, choć po paru odcinkach straszliwie znudziła. Finał drugiej serii zawiódł mnie i nie zachęcił do poznania dalszych losów bohaterów z Riverdale.
Gra aktorska wypadła blado w porównaniu do pierwszej serii, a postacie nie były interesujące. Madelaine Petsch, która wcieliła się w Cheryl Blossom była warta uwagi, a Jughead Jones grany przez Cole'a Sprousa również nie zawiódł, choć był bardziej irytujący niż poprzednio. Postać Betty Cooper (Lili Reinhart) była niczym karykatura słabej jakości, Archie Andrews (K. J. Apa) doprowadzał do szaleństwa brakiem inteligencji, a Veronica Lodge (Camila Mendes) nie zachwyciła dwulicowością i wiecznymi oskarżeniami skierowanymi do wszystkich jej najbliższych.
Riverdale rzeczywiście przekształciło się w #riverfail jak nazywają serial niektórzy widzowie. O ile pierwszy sezon zdołał zaskoczyć pozytywnie wieloma wątkami, tak druga seria znużyła i zdecydowanie zniechęciła do dalszej przygody z produkcją. Jak zawsze dam drugą szansę i sprawdzę, czy twórcy odwrócą los serialu i skierują go na właściwe tory w trzecim sezonie, który ma mieć premierę w najbliższych miesiącach. Chyba nie może być już tak tragicznie jak było teraz, prawda?
Ocena: 2/10
1 Komentarze
Jeszcze nie zabrałam się za pierwszy sezon, ale mimo Twojej niskiej oceny kontynuacji na pewno chętnie obejrzę i sama się przekonam czy warto :)
OdpowiedzUsuń