Rozpoczęła się jesień, a co za tym idzie - więcej albumów do przesłuchania. Wykonawcy oraz zespoły promują swoje płyty i wypuszczają do sieci kolejne smakowite utwory, a słuchacze pragną więcej i więcej. Od września z wielką niecierpliwością oczekiwałam nowych albumów swoich faworytów, a na pierwszym miejscu uplasowała się moja ulubienica, Lana Del Rey. W końcu nadszedł ten upragniony dzień i mogłam przesłuchać całe Honeymoon od początku do końca.
Czy artystka mnie zaskoczyła?
Honeymoon z początku wydaje się być albumem bardzo podobnym do poprzednich. Można poczuć klimatyczną atmosferę i rozpłynąć się podczas słuchania pięknego altu artystki, jednak pod pewnym względem, jej czwarty album jest inny. Lana śpiewa tutaj pewniej i już na dobre zaaklimatyzowała się w swoim gatunku muzycznym, którego nie da porównać z innym artystą.
Z pewnością większość z Was uzna, że High by the beach, singiel promujący płytę Lany będzie tym najlepszym i najbardziej zaskakującym. Ja jednak jestem tym wyjątkiem (lub nie), który uważa, że tytułowy utwór jest tym najcudowniejszym. Honeymoon to singiel owiany tajemnicą, która momentami przeraża i wywołuje ciarki, a innym razem kołysze i wywołuje uśmiech na twarzy. Mocnym plusem na płycie są często występujące smyczkowe instrumenty, a także genialna - naprawdę, genialna! - gitara, która sprawia, że niektóre single są bardzo retro. Oczywiście w tym Lanowym, dobrym znaczeniu.
Moimi faworytami na płycie są również High by the beach, które jest chyba jedynym na płycie finezyjnym, a jednocześnie zachwycająco energicznym hip-hopowym (jak na Del Rey) utworem. Ciekawym singlem jest również Art Deco, które wprawia słuchacza w refleksyjny, melancholijny nastrój. Oprócz tego zakochałam się w Music to watch boys to. Lana śpiewała tutaj lekko, lecz przytłaczała słuchacza milionem emocji.
Najsłabszymi utworami albumu są Religion, Terrence loves you, Don't let me be misunderstood oraz Salvatore. Z tej całej czwórki jedynie Terrence loves you ratuje się saksofonowymi wstawkami i spokojną, piękną melodią.
Honeymoon z całą pewnością przypadnie do gustu wielkim fanom twórczości Lany, jednak słuchacze, którym jej styl w Born to die czy Ultraviolence nie przypadł do gustu, ten album również może się nie spodobać. Ja jestem zachwycona czwartym krążkiem. Teraz pozostaje mi jedynie słuchać Honeymoon i z wielką niecierpliwością czekać na kolejne single Lany.
Ocena: 8/10
Jeden z moich faworytów! Music to watch boys to to klimatyczny utwór, którego nie można przestać słuchać.
Z pewnością większość z Was uzna, że High by the beach, singiel promujący płytę Lany będzie tym najlepszym i najbardziej zaskakującym. Ja jednak jestem tym wyjątkiem (lub nie), który uważa, że tytułowy utwór jest tym najcudowniejszym. Honeymoon to singiel owiany tajemnicą, która momentami przeraża i wywołuje ciarki, a innym razem kołysze i wywołuje uśmiech na twarzy. Mocnym plusem na płycie są często występujące smyczkowe instrumenty, a także genialna - naprawdę, genialna! - gitara, która sprawia, że niektóre single są bardzo retro. Oczywiście w tym Lanowym, dobrym znaczeniu.
Terrence Loves You jest spokojnym utworem, innym od całej reszty. I dlatego wart przesłuchania.
Moimi faworytami na płycie są również High by the beach, które jest chyba jedynym na płycie finezyjnym, a jednocześnie zachwycająco energicznym hip-hopowym (jak na Del Rey) utworem. Ciekawym singlem jest również Art Deco, które wprawia słuchacza w refleksyjny, melancholijny nastrój. Oprócz tego zakochałam się w Music to watch boys to. Lana śpiewała tutaj lekko, lecz przytłaczała słuchacza milionem emocji.
Lana po raz kolejny zachwyca i przenosi słuchacza do muzycznego raju.
Najsłabszymi utworami albumu są Religion, Terrence loves you, Don't let me be misunderstood oraz Salvatore. Z tej całej czwórki jedynie Terrence loves you ratuje się saksofonowymi wstawkami i spokojną, piękną melodią.
Honeymoon z całą pewnością przypadnie do gustu wielkim fanom twórczości Lany, jednak słuchacze, którym jej styl w Born to die czy Ultraviolence nie przypadł do gustu, ten album również może się nie spodobać. Ja jestem zachwycona czwartym krążkiem. Teraz pozostaje mi jedynie słuchać Honeymoon i z wielką niecierpliwością czekać na kolejne single Lany.
Ocena: 8/10
6 Komentarze
również czekała z niecierpliwością <3 przesłuchana <3 wspaniała <3
OdpowiedzUsuÅ„serdecznie pozdrawiam ♥
Niektóre jej kawałki dotykają bezpośrednio mojej duszy :)
OdpowiedzUsuńO tyle, ile Ultraviolence bardzo mi się podobało i każdej piosenki oddzielnie słuchało mi się dobrze, tak Honeymoon już do mnie nie trafia. Zgadzam się, że Music To Watch Boys To to świetny kawałek, chyba najbardziej podoba mi się z całej płyty. Wyróżniam jeszcze High By The Beach i Don't let me be misunderstood, bo ta piosenka mnie oczarowała. Może jeszcze Lana mnie do swojego najnowszego krążka przekona, ale jak na razie to Ultraviolence zdobyło moje serce :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam głos Lany i wszystko w jej wykonaniu brzmi dla mnie świetnie.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com
Jak dla mnie to 1000000/10! Kocham Lane i jestem w jej fandomie od prawie 4lat a płyta jest genialna.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
http://filigranoowa.blogspot.com/2015/10/by-dojsc-do-zroda-trzeba-pynac-pod-prad.html
Szybciutko wpada w ucho ;)
OdpowiedzUsuń