Final Fantasy XIII | 2010








Na Final Fantasy trafiłam przez przypadek i oczarowała mnie okładka. Zresztą, jak zwykle. Kupując ją w empiku i instalując, czułam podekscytowanie, które się utrzymywało. Czy utrzymało się do końca gry? Tutaj się przekonacie!




Fabuła ukazuje konflikt pomiędzy władzami miasta Cocoon, a rebeliantami z planety Pulse. Ludzie są podejrzani o kontakt z fal'Cie, czymś co jest podobne do demona. O czym dowiadujemy się w późniejszej rozgrywce, fal'Cie mają w zwyczaju przemieniać ludzi w ich niewolników - l'Cie. Każdy z niewolników ma charakterystyczny tatuaż i swój cel. Jego wypełnienie oznacza otrzymanie daru wiecznego życia i zamienienie ciała w kryształ. Cała grupa bohaterów dołącza się do Lighting i stają się l'Cie. Co się dalej stanie, tego dowiecie się w grze :)

Już od początku gry, moja neutralność do bohaterów przemieniła się w sympatię, która błyszczała wokół mnie jak małe gwiazdeczki. Uwielbiam całą grupę (Lighting jest moją faworytką forever!) i ich gadki. Lighting, dziewczyna z różowymi włosami, Vanille, młodziutką dziewczynkę, która według mnie jest irytująco-słodka i pewną siebie Fang. Z męskich bohaterów do gustu najbardziej przypadł mi młody chłopiec o imieniu Hope, który jest bardzo histeryczny i wrażliwy, Snow, który jest taką kluchą i Sazh ze swoim Chocobo schowanym w afro.

Walka jest fajna, wszystko jest OK. Poznajemy wszystkie dodatki, różne pomocne triki i inne rzeczy przez połowę gry. Grafika jest oszałamiająca! Naprawdę, to zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Muzyka również jest fajna, ale nie ma super hitu, czy czegoś w tym stylu. Ogólnie gra jest miła. Poziomy walki coraz bardziej wzrastają z trudnością, a historia jest nawet fajna :)

Tak więc polecam tą grę i zachęcam do kupna innych części, które są równie fajne co i ta :)

LINK DO ZDJĘĆ: KLIK

Ocena:  9/10

Prześlij komentarz

0 Komentarze