Załóżmy, że masz jakiś dar. Umiesz genialnie posługiwać się mieczem, czarować, leczyć ludzi... Coś niespotykanego. Jesteś piękna, magiczna i uzdolniona - jesteś po prostu genialna. Możesz nazywać siebie walkirią lub spartaninem. Niestety, nie każdy ma tu taką wyjątkową moc. Gwen nie miała - a przynajmniej tak się jej wydawało...
Gwen Frost to dziewczyna taka jak inne. Lubi zajadać się słodkościami, czyta zwyczajne komiksy, obija się i robi normalne rzeczy, które robią w nastoletnim wieku nastolatki na całym świecie. Jedyne co ją jednak odróżniało od reszty nastolatek, to niezwykły dar - dotykając przedmiotu lub ludzi, potrafi poznać przeszłość, co się z tym przedmiotem działo i ludzi, którzy tego przedmiotu dotykali. Dlatego nazywane są takie osoby Cygankami.
Propozycję dołączenia do Akademii Mitu dostała po bardzo smutnej tragedii, a dokładniej - jej matka została potrącona przez pijanego kierowcę. Dziewczyna załamała się kompletnie, obwiniając siebie o to wydarzenie, bowiem dotknęła szczotki koleżanki w szkole i ukazał się jej obraz, gdzie ojciec molestował biedną dziewczynkę.
Szkoła nie była taka, jaką Gwen widziała w swojej wizji - do Akademii chodziły okropnie bogate dzieci, które mogły pozwolić sobie na najnowsze ubrania od najsławniejszych projektantów, każdy uczeń cały czas flirtował ze swoją połówką (lub i nie), a Gwen nie wyróżniała się niczym, w porównaniu do Amazonek, Walkirii czy Spartaninów, którzy mieli te swoje bardzo przydatne magiczne zdolności, gdzie połowa z nich albo mogła uleczyć człowieka w stanie potrzebującym kuracji albo mogła cię przepołowić książką. Dlatego Gwen była tylko Panną od znajdywania zgub, gdzie dzieci z Akademii płaciły jej za znalezioną komórkę lub pilniczek do paznokci. Taką przynajmniej miała opinię wśród uczniów.
Jednak nie o pilniczki chodzi w tej szkole, a walkę ze złymi żniwiarzami chaosu i okrutnym Lokim, który niedługo może się wydostać z więzienia. Gwen nie wie, dlaczego stoi pomiędzy tym wszystkim, ale po paru wydarzeniach zacznie z uwagą bardziej cenić swój dar. I przystojny Logan, znów uratuje ją w walce o jej życie.
Książka wydawała mi się być na początku mieszaniną Harry'ego Potter'a, którego nawet lubiłam oglądać i czytać. Lecz nie byłam fanką. ''Dotyk Gwen Frost'', wydawał mi się być lekturą dla mnie uciążliwą, ale spróbowałam z nią... I zaskoczyłam się totalnie! Gwen ma taki charakterek, że ohoho! Oczekiwałam innej treści książki, niż ta, którą przeczytałam.
Powieść jednak była mocno przewidywalna. Strasznie mnie to denerwowało, jeśli nie ująć wściekało. Książka nie powinna zdradzać najważniejszych szczegółów, dotyczących tego co się stanie. No cóż.
I Gwen. Bohaterka tak często wypominała sobie, że to przez nią jej matka nie żyje, że to aż nudziło. I to dosłownie. Autorka mogła sobie odpuścić dziesięciokrotne powtarzanie, jak Gwen jest bardzo ciężko. Rozumiem, że to tragedia i w ogóle, ale gdyby tak dwa razy o tym napisać i dać spokój, aby przejść do dalszej części powieści. Zamiast tych tekstów o potrąceniu przez pijanego kierowcę, można by było umacniać atmosferę w książce, albo coraz bardziej zatapiać się w akcję, która niestety została zdradzona już wcześniej...
Książka może nie jest hitem, lecz zasługuje na spojrzenie na nią, bo autorka ma bardzo fajny styl pisania i książkę czyta się szybko, lekko i przyjemnie.
Zatem zastanówcie się nad tą lekturą :)
Ocena: 6/10